Wysoko cenione pod względem kulinarnym węgorze, same także są wytrawnymi smakoszami. Wielu wędkarzy montując zestaw na węgorze nie zwraca uwagi na niektóre ważne detale. Siegfried podpowie Wam, co należy zrobić, aby skuteczniej łowić te ryby.
Z łowieniem węgorzy zawsze miałem najwięcej problemów. Tak, dobrze przeczytaliście, zawsze miałem najwięcej problemów. Dość pretensjonalny wstęp, prawda? Pozwólcie mi jednak zacząć od początku. Jako młody chłopak zaczynałem od łowienia jazgarzy. Po opanowaniu tej sztuki postanowiłem spróbować swych sił w łowieniu ryb godnych „prawdziwego” wędkarza. Mój wybór padł na węgorze. W towarzystwie kolegi po kiju, Marka ruszyłem po raz pierwszy w życiu na nocną wyprawę na ryby, aby zdecydowanie przyprzeć węgorze do muru. I tak oto zaczęło się lato pełne cierpień.
Rozczarowanie
Na początku byłem pełen optymizmu. Tyle się przecież nasłuchałem opowiadań doświadczonych wędkarzy o emocjonujących walkach na granicy wytrzymałości sprzętu z olbrzymimi węgorzami, o ucieczkach w zielsko i tak dalej. Złowienie tej ryby wydawało mi się jednak wtedy bardzo łatwe – żyłka 0.40 mm (nigdy przecież nic nie wiadomo…), duży przelotowy ciężarek, średniej wielkości ocynkowany haczyk i pęczek dużych rosówek. O resztę postara się już węgorz. Ot,chłopięca naiwność! Pierwszy sezon całkowicie poświęcony łowieniu węgorzy był jednym wielkim rozczarowaniem. Nic się nie działo, nie licząc oczywiście ciągłych walk z chmarami komarów. Przez całe lato złowiłem zaledwie osiem małych węgorzyków, a najśmieszniejsze było to, że brania miałem zawsze wtedy, gdy zapominałem zabrać ze sobą sprayu przeciwko komarom.
Myślenie ma przyszłość
Co by jednak nie mówić, zacząłem się w końcu nad tym zastanawiać. I proszę bardzo – po przewertowaniu literatury fachowej zagadka wyjaśniła się sama. Skoro węgorze mają lepszy węch od psów, nic dziwnego, że moje wyniki były tak mizerne. Następny sezon, tym razem już bez środka na komary, okazał się już o wiele lepszy – wraz ze wzrostem ilości ukłuć żądnych krwi owadów zwiększyła się także ilość brań. Nie mniej jednak, dwadzieścia jeden węgorzy na cały sezon w tym kilka grubszych, nie był to jeszcze wynik rzucający na kolana, tym bardziej, że moje łowisko miało bezpośrednie połączenie z otwartym morzem.
Olbrzymią ilość pustych brań tłumaczyłem sobie jakimiś mankamentami zestawu, na który łowiłem.
Haczyk pod lupą
Jako pierwsze pod lupę poszły moje ocynkowane haczyki na węgorze i muszę przyznać, że zdyskwalifikowałem je już w przedbiegach. Były wykonane ze zbyt grubego drutu, a i ostrość też pozostawiała wiele do życzenia. Poza tym miały tak wielkie uszka, że mógłby się przez nie przecisnąć przysłowiowy wieloryb. Nic dziwnego, że ryba, której narządy zmysłów koncentrowały się w okolicach pyska, od razu to spostrzegała.
Po długich poszukiwaniach znalazłem w końcu dwa modele haczyków. które były jakby stworzone do łowienia węgorzy. Zacząłem używać morskich haczyków typu aberdeen nr 6 o długim trzonku lub tej samej wielkości haczyków gamakatsu. Wyginając ostrza haczyka o 2 mm w bok (szczypczykami) udało mi się prawie zupełnie wyeliminować puste brania. Obydwa modele tych superostrych haczyków są stosunkowo małe i wykonane z cienkiego drutu. Łowiąc na rosówki należy zacinać nawet przy najdelikatniejszych oznakach brania. Superostry haczyk wbija się wtedy w pyszczek węgorza w 90 na 100 przypadków. Wędkarz łowiący z zamkniętym kabłąkiem szybko dostrzeże zalety natychmiastowego zacinania – biorącej rybie prawie nigdy nie udaje się głęboko połknąć haczyka, a tym samym odpada problem obcinania żyłki i zakładania nowego przyponu.
Haczyk na węgorze będzie jeszcze bardziej „zabójczy”, jeżeli podegnie się go trochę w bok. Jednak uwaga: haczyk należy chwycić szczypczykami nie za grot (zdjęcie 1), lecz za kolanko (zdjęcie 2). Wygięte ostrze (z prawej strony na zdjęciu 3) pewniej wbija się pyszczek węgorza, a tym samym prawie całkowicie eliminuje puste brania.
Witam serdecznie, jakiej grubości plecionek używasz na przypon? wydaje mi się, że trochę przesadzasz z tym że węgorz może być tak ostrożny, łowię na średniej rzece i mam sporo brań na rosówki, których nie mogę zaciąć ale czasami się udaje i okazuje się, że to krąpiak lub jazgarz walczy z rosówkami, jak bierze węgorz nawet taka mała sznurówka to od razu jest konkretne branie i wędka się gnie. Moim zdaniem ważniejsza jest jego lokalizacja na rzece czy jeziorze, i trafienie na moment żerowania, mam zaledwie kilka węgorzy na koncie, i faktycznie zastanawiam się czy u mnie jest ich tak mało, czy nie mogę ich zlokalizować, lub nie biorą na to co im serwuję na haczyku. jeżeli masz doświadczenie o łowieniu węgorzy na małej lub średniej rzece to proszę podziel się wiedzą, jak zlokalizować te wyjątkowe ryby. Pozdrawiam