Czerwiec to jeden z lepszych miesięcy na sandacze. Gdzie szukać tych drapieżników na początku sezonu – na płyciznach czy w głębokiej wodzie?
Doczekaliśmy się początku sezonu na sandacze. Tak jak co roku – początki nie będą łatwe. Teoretycznie czerwiec jest najlepszym miesiącem sezonu, jednak zanim zaczniemy skutecznie łowić, musimy najpierw zlokalizować stanowiska ryb.
Wszystko zależy od warunków pogodowych, a konkretnie od tego, jaka była pogoda w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jeżeli cały maj był chłodny, sandaczy szukamy w płytkich miejscach, gdyż drapieżniki te odbyły tarło później. Tak było na przykład w zeszłym roku. Razem z kolegą złowiliśmy na początku czerwca w pobliżu trzcin mnóstwo sandaczy. Brania mieliśmy na dwóch metrach głębokości. Nie spodziewaliśmy się sandaczy -chcieliśmy łowić szczupaki.
Opieka nad wylęgiem
Prawdopodobnie sandacze pozostały tak długo przy trzcinach ze względu na opiekę gniazd tarłowych ze złożoną ikrą. Uważam, że ryby atakowały nasze duże woblery nie z głodu, lecz jedynie z chęci przepędzenia intruza, który mógłby w jakiś sposób zagrozić ich wylęgowi. Wszystkie złowione ryby wróciły więc z powrotem do wody. Zgodnie z przepisami sezon sandaczowy już się zaczął, jednak mając wątpliwości, czy złowione przez nas ryby nie pilnują jeszcze swojego potomstwa, woleliśmy, dla własnego komfortu psychicznego, zwrócić im wolność… Jeżeli cały maj był ciepły, rodzicielska opieka sandaczy nad potomstwem kończy się znacznie szybciej i ryby sukcesywnie opuszczają tarliska. Po jakimś czasie sandacze nie stoją już na głębokości półtora, trzech metrów, ale znacznie głębiej. Tak było na przykład dwa lata temu, gdy na początku czerwca najwięcej brań miałem na głębokości około ośmiu metrów. Zlokalizowanie dobrego łowiska sandaczy na dużej głębokości nie jest łatwe, gdyż drapieżniki te często rozpraszają się po całym jeziorze. Wędkując w wodzie otwartej zawsze staram się najpierw dokładnie spenetrować wszystkie najgłębsze miejsca. Przynętę (martwa rybka lub ripper) prowadzę możliwie najwolniej. Decydując się na tonącego woblera, robię długie przerwy w nawijaniu żyłki (wobler lekko uderza o dno), a następnie delikatnym ruchem podciągam przynętę na szczytówce wędziska.
W łowiskach sandaczowych, w których tworzy się termoklina, czyli warstwa przejściowa w uwarstwieniu termicznym wody, zawsze zwracam uwagę, na jakiej głębokości się ona zaczyna. Przy trwającej dłużej słonecznej pogodzie, granica warstwy przejściowej przesuwa się coraz głębiej, gdyż „wypiera” ją ciągle powiększająca się („grubiejąca”) przypowierzchniowa warstwa ogrzanej wody. Na początku sezonu sandacze często stoją w ciepłej wodzie tuż nad termokliną.
Nawietrzne sandacze
Szukając sandaczy powinniśmy skoncentrować się głównie na miejscach o dobrze natlenionej wodzie. Przeważnie są to nawietrzne brzegi zbiorników wodnych.
Brzegi, w kierunku których często wieje wiatr, mają z reguły także twardsze dno, co bardzo odpowiada sandaczom. W naszej szerokości geograficznej, z tak częstymi zachodnimi wiatrami, w wielu akwenach najlepsze łowiska sandaczy znajdują się prawie zawsze przy wschodnich brzegach.
W pobliżu nawietrznych brzegów woda jest prawie zawsze lekko zmącona w wyniku rozbijania się fal. Z wędkarskiego punktu widzenia jest to bardzo korzystne – im mętniejsza woda, w tym płytszych miejscach znajdują się dobre łowiska sandaczy.
Optymalną głębokość łowienia zawsze ustalam eksperymentalnie. Opuszczam do wody białego twistera i jeżeli na głębokości jednego metra przynęta jest już niewidoczna, wędkuję dwa metry pod powierzchnią. Jeżeli po opuszczeniu na półtora metra, twister jest w dalszym ciągu widoczny, prowadzę go później na głębokości około czterech metrów.
Dni oczekiwania na rozpoczęcie sezonu na sandacze powinniśmy wykorzystać na przygotowanie sprzętu, sprawdzenie, czy nie trzeba czegoś naprawić lub wymienić. Najważniejsze jest dokładne obejrzenie wszystkich kotwiczek przy sztucznych przynętach oraz kotwiczek haczyków w systemikach do łowienia na martwą rybkę. Kotwiczki nie nadające się już do użytku wymieniamy na nowe; tępe, ale jeszcze dobre, ostrzymy.
Konserwowanie środkiem zapachowym
Lekka korozja kotwiczki w niczym nie przeszkadza. Najczęściej zardzewiała jest bowiem tylko powierzchnia metalu. Skorodowane miejsce smarujemy oleistym środkiem zapachowym i ewentualnie ostrzymy. W zwiększoną skuteczność sztucznej przynęty po zastosowaniu środka zapachowego można wierzyć lub nie. Oleisty środek powstrzymuje dalszą korozję. Równie istotne jest dokładne sprawdzenie przelotek, szczególnie chromowych.
W tym celu wystarczy przeciągnąć przez przelotkę nylonową pończochę. Jeżeli będzie się ona lekko zaczepiała, konieczna jest wymiana przelotki. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że stracimy podczas holu pierwszego w tym sezonie sandacza.