Liny najlepiej łowi się wiosną. Zastosowanie przezroczystego spławika znacznie zwiększa szanse na udany połów tych ryb w płytkiej i czystej wodzie.
Liny są moim ulubionym gatunkiem ryb. Po złowieniu lina potrafię bez końca przyglądać się jego pięknym zielonozłotym łuskom, zaokrąglonym czarnym płetwom oraz małym czarnym oczkom z pomarańczowymi obwódkami.
W naszych łowiskach występuje znacznie więcej linów, niż się powszechnie uważa. Przy odrobinie szczęścia można się o tym przekonać obserwując ryby podczas tarła. Później niestety wspaniałe liny gdzieś znikają i bardzo trudno złowić je na wędkę. Mnie w każdym razie, złowienie latem lub jesienią dużego lina udaje się tylko od czasu do czasu. Z tego też względu, już dawno temu przestałem celowo łowić liny – z jednym jednak wyjątkiem: wczesną wiosną szanse na udany połów tych ryb są znacznie większe, niż w pozostałych porach roku.
Po długim okresie zimowym, pierwsze cieplejsze dni przedwiośnia, na przełomie marca i kwietnia, wprawiają mnie w stan wędkarskiego podniecenia.
Jak Indianin
Nic nie jest w stanie zatrzymać mnie w domu – pierwsze cieplejsze dni roku po prostu muszę spędzić nad wodą. Szybko pakuję niezbędny sprzęt i akcesoria (odległościowe wędzisko, podbierak, zapasowe spławiki, ciężarki, haczyki, proca do nęcenia), kupuję białe robaki i ruszam na spotkanie z przygodą.
Jadę nad moje ulubione, bardzo płytkie łowisko wiosennych linów. Latem nawet nie ma tam czego szukać, gdyż zbiornik ten prawie w całości zarasta bujną roślinnością wodną. Indiańskim sposobem skradam się ostrożnie nad wodą i pilnie wypatruję oznak bytności ryb. Wkrótce zauważam pod drugim brzegiem maleńkie pęcherzyki gazu wydobywające się na powierzchnię wody. Aha, żerujące ryby. Liny? Głębokość w tym miejscu wynosi co najwyżej 50 cm, dno jest ciemne, a woda dość czysta. Ciemne dno sprzyja szybszemu nagrzewaniu się wody, co bardzo odpowiada wielu gatunkom ryb, nie tylko linom.
Nęcę przypuszczalne łowisko linów garścią białych robaków wystrzeliwując je z procy. W chwilę potem zarzucam zestaw odległościowy z dwoma białymi robaczkami na haczyku nr 12. Spławik typu waggler jest przezroczysty i ma własne obciążenie. Skoro wędkuję w płytkiej wodzie, liny mogłyby się spłoszyć na widok tradycyjnego spławika – przezroczysty waggler jest jednak dla nich zupełnie niewidoczny. Własne obciążenie spławika prawie zupełnie eliminuje konieczność dociążania śrucinami (na żyłce tuż pod spławikiem mam zaciśnięte jedynie dwie maleńkie śruciny). Dzięki temu białe robaki na haczyku opadają swobodnie, a więc bardzo naturalnie w wodzie. Haczyk przywiązałem bezpośrednio do żyłki głównej o średnicy 0,16 mm.
Kilkakrotnie donęcam łowisko niewielką ilością białych robaków. Nic się nie dzieje. W momencie, gdy chciałem już zwijać zestaw, aby sprawdzić przynętę, zauważam nieznaczne, wyjątkowo wolne przesunięcie spławika w bok i delikatne przynurzenia.
W chwilę potem wykonuję niezbyt energiczne zacięcie. Zahaczona ryba jest wyraźnie zaskoczona, gdyż bez walki pozwala nawinąć mi kilka metrów żyłki na kołowrotek.
Taniec na płyciźnie
Wkrótce jednak zaczyna się dziki taniec. Ze względu na niewielką głębokość wody, ryba co chwilę pojawia się na powierzchni i ciągle próbuje murować do dna. Na gładkim lustrze wody tworzą się koliste zafalowania. Jeszcze nie wiem, z jaką rybą mam do czynienia, gdyż unoszące się z dna osady mułu mącą czystą, jak do tej pory, wodę.
Kilka minut później udaje mi się w końcu wprowadzić rybę do podbieraka. Moje wędkarskie serce podchodzi mi do gardła – lin, wspaniały lin o masie ponad 1,2 kg. Cudownie! Trudno sobie nawet wymarzyć lepszą inaugurację sezonu.
Zmieniam łowisko, gdyż podczas tak hałaśliwego holu pozostałe liny z pewnością już dawno temu uciekły gdzie pieprz rośnie. Może w nowym miejscu znowu będę miał szczęście. Przy moim sposobie łowienia linów, o sukcesie głównie decyduje częste zmienianie łowiska.
Przezroczyste spławiki
Podczas łowienia w czystej i płytkiej wodzie tylko przezroczysty spławik nie płoszy ostrożnych ryb. Wróćmy więc do moich wagglerów (Crystal lub Clear Waggler). Najwyższej jakości przezroczyste wagglery produkują brytyjskie firmy Drennan i Middy. Spławiki te wyróżniają się precyzyjnie określoną wypornością oraz możliwością różnorakiego zastosowania.
Modele z wymienną antenką pozwalają bez problemu dostosowywać się do różnych warunków pogodowych, zawsze łowić z dobrze widoczną antenką (w zależności od warunków świetlnych panujących nad wodą). Dłuższe lub krótsze antenki w różnych kolorach można kupić osobno. Wagglery z własnym obciążeniem (loaded) wspaniale szybują w powietrzu podczas wykonywania rzutu. Masę obciążenia spławika możemy zmieniać, w zależności od tego, ile śrucin planujemy zacisnąć na żyłce. Włoski producent Tubertini wyposaża spławiki w wymienne nasadowe ciężarki obciążające o różnej masie. Do wagglerów firmy Middy można dokupić różne ciężarki wyważenia. W sklepach wędkarskich są też inne modele przezroczystych spławików, m. in. pękate wagglery (bodied), avony i loafery. Wszystkie przezroczyste spławiki mają jednak pewną wadę – częściej pękają niż odpowiadające im modele wykonane ze stosiny pawich piór lub balsy. Należy więc przechowywać i przewozić je w tubach lub specjalnych pudełkach.
Szybka wymiana
Gdy użyjemy kawałka drucika z maleńkim wygięciem na środku (strzałka), wymiana spławika trwa tylko kilka sekund. Nie ma też mowy o przecinaniu żyłki. Przed dowiązaniem przyponu, na żyłkę główną należy naciągnąć dwie maleńkie igelitowe rurki, w których potem zakleszcza się końce drucika z wygiętym uszkiem do podczepiania spławika. Wymiana spławika sprowadza się do ściągnięcia jednej rureczki, zdjęcia starego, założenia nowego modelu spławika i ponownego naciągnięcia igelitowej rureczki na końcówkę drutu.