Odrobina pomysłowości
Często rezygnuję też z zabierania ze sobą podbieraka. Okay, jeżeli brzeg jest wysoki i urwisty, łowienie bez podbieraka z długą rączką mija się z celem, jednak w miejscach o płaskich i łagodnych brzegach możliwe jest przecież lądowanie wyślizgiem nawet bardzo dużych ryb. Dzięki temu redukuję swój bagaż o kolejny zbędny kilogram. Oczywiście bywa też i tak, że wędkowanie z „minimalnym wyposażeniem” stwarza czasami pewne trudności. Chociażby takie, że nagle brakuje nam jakiejś konkretnej wirówki lub okazuje się, że w danym momencie przydałby się większy wybór koszyczków zanętowych. Dla osób, które potrafią improwizować, nie stanowi to jednak najmniejszego problemu i przy minimalnym wysiłku szarych komórek prawie zawsze udaje się znaleźć jakieś rozwiązanie bezpośrednio nad wodą.
Dzień z życia wędkarza „ciężarowca”
6.00 dzwoni budzik.
6.10 pakowanie góry sprzętu, zanęt i zapasowych ubrań do bagażnika samochodu trwa około 20 minut.
6.30 pół godziny na dojazd nad wodę.
7.00 po 10 minutach wędkarz, który obładował się sprzętem, zaczyna przypominać astronautę.
7.10 forsowny marsz nad wodę, z trzema obowiązkowymi przerwami, żeby uspokoić oddech i móc pokonać ostatnie 200 metrów; trwa to około dwudziestu minut.
7.30 po 30 minutach zmontowane są obydwie wędki, a reszta sprzętu leży gotowa do użycia.
8.00 dziesięć minut trwa dokładne mieszanie zanęty i dodawanie do niej wszystkich możliwych środków zapachowych i barwiących, jak zalecają to reklamy.
8.10 początek łowienia – przez dwie godziny łowisko jest nęcone na wszystkie możliwe sposoby, żeby tylko zwabić w to miejsce ryby i skłonić je do brania.
10.10 pierwsze branie. Przegapione. Wędkarz zajęty był akurat skracaniem rączki podbieraka.
10.25 w zanętę weszło dużo białej ryby, a to z kolei zwabiło szczupaka. Drapieżnik kilkakrotnie atakuje zgromadzone w jednym miejscu ryby i wkrótce zupełnie je rozprasza.
11.00 ryby pojawiły się ponownie.
11.05 pierwszy leszcz.
11.10 drugi leszcz.
11.12 ryby odpływają.
11.20 koniec łowienia – trzeba spakować sprzęt. Wędkarz otrzymał wyraźną dyspozycję od żony, że ma się zjawić w domu na obiedzie o godzinie trzynastej.
11.40 sprzęt jest już spakowany, a nasz wędkarz szykuje się do morderczego marszu do samochodu.
12.10 bagaż już w samochodzie
12.45 W domu. Ok. 15 minut trwa wypakowywanie sprzętu i odstawianie na miejsce.
13.00 dziesięć minut na prysznic i przebranie się.
13.10 z dziesięciominutowym spóźnieniem wędkarz zasiada do obiadu.
Dzień z życia wędkarza „lekkoatlety”
6.00 dzwoni budzik.
6.10 po pięciu minutach cały sprzęt i zanęta są już w samochodzie.
Nasz wędkarz zabiera ze sobą znacznie mniej ubrań – będzie w ciągłym ruchu i raczej nie powinien zmarznąć.
6.15 pół godziny na dojazd nad wodę, a właściwie 28 minut, gdyż samochód jest lżejszy i łatwiej się jedzie.
6.45 po dwóch minutach sprzęt jest już wypakowany, a wędkarz z małym plecakiem na ramionach rusza nad wodę.
6.47 przez 23 minuty wędkarz przeszedł brzegiem rzeki około 2 kilometrów, zanęcając podczas krótkich przerw w marszu pięć atrakcyjnie zapowiadających się miejsc.
7.10 zmontowanie lekkiej 4-metrowej wędki, nadającej się zarówno do łowienia z gruntu, jak i na spławik, trwa równo pięć minut.
7.15 początek łowienia – zarzucenie przynęty w zanęconym przed 15 minutami łowisku. Na opadającą w wodzie rosówkę złakomił się dwukilogramowy kleń.
7.20- 12.20 pięć godzin wędkowania w ruchu (sprawdzanie kolejnych łowisk, wypatrywanie ryb, donęcanie, „czyste” łowienie oraz holowanie). Po złowieniu pięciu kleni, dwóch płoci i trzech leszczy miła niespodzianka – karp.
Nasz wędkarz obłowił dokładnie sześć miejsc trzema różnymi technikami i to bez wymiany sprzętu (wystarczyły tylko drobne modyfikacje). Kończąc łowienie jest bardzo zadowolony z odniesionego sukcesu.
12.20 koniec łowienia – powrót do samochodu trwa tylko osiem minut.
12.28 dwie minuty na przebranie się i zapakowanie sprzętu oraz ryb do bagażnika.
12.58 powrót do domu. Sprzęt jeszcze przez chwilę może zostać w aucie; wędkarz zabiera do domu tylko złowione ryby.
13.01 ryby na razie do miski, mycie rąk i pan domu zasiada punktualnie do obiadu.
Przydatna lornetka
Jeżeli nic nie uda się wymyślić, pomyślcie sobie chociaż o wszystkich zaletach łowienia z lekkim ekwipunkiem. Łatwiej Wam będzie wtedy pogodzić się z brakiem jakiegoś przydatnego drobiazgu. Mobilnym wędkarzom polecam jednak zabieranie ze sobą pewnego przedmiotu. Mam tu na myśli lornetkę. Jest ona niezwykle pomocna, gdyż pozwala wypatrzyć nawet z dużej odległości spławiające się ryby lub pęcherzyki gazu wydostające się na powierzchnię wody. A ponieważ nie mamy najmniejszych problemów z przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, nic nie jest nas w stanie powstrzymać, żeby podejść do ryb i podać im przynętę. Nowoczesne lornetki o dobrych parametrach są tak skonstruowane, że ważą tylko kilkaset gramów i z łatwością mieszczą się w kieszeni kurtki.